Już tydzień na Atlantyku płonie statek przewożący auta do Stanów Zjednoczonych. Ja jego pokładzie miało znajdować się ok. 4000 samochodów z Grupy Volkswagen, w tym: Bentley’e, Porsche oraz Volkswageny. Firma Skytek oszacowała wartość straty ładunkowej na wysokość pół miliarda dolarów.
- Firma Skytek oszacowała straty na palącym się na środku Atlantyku statku „Felicity Ace” na 500 mln dolarów
- Statek zapalił się w środę, tydzień temu
- Eksperci podkreślają, że „samochodowce” są pozbawione specjalnych przegród w przestrzeni ładunkowej, a to pozwala na szybkie rozprzestrzenianie się pożaru
Płonący statek na Atlantyku – pół miliarda dolarów straty
„Felicity Ace” pływający pod panamską banderą wypłynął 10 lutego z portu w Emden i miał zakończyć swój kurs w Stanach Zjednoczonych 23 lutego w porcie Davisville. Pewne jest, że nie ma szans, by dopłynął, a jednostka dryfuje niedaleko wybrzeży Archipelagu Azorów. W poniedziałek pisaliśmy, że ugaszenie pożaru na statku dodatkowo utrudnia fakt, że zapaliły się akumulatory litowo-jonowe.
Firma Skytek oszacowała, że straty mogą sięgnąć nawet 500 milionów dolarów. Statek przewozi bowiem na swoim pokładzie 3945 samochodów luksusowych, takich marek, jak: Porsche, Bentley, a nawet Lamborghini.
Firma wskazuje, że tego typu ładunek – a już szczególnie przedmioty o wysokiej wartości – jest z reguły ubezpieczony w pełnej wysokości wartości odtworzeniowej.
Firma Skytek wylicza, że okręt „Felicity Ace” sam jest wart ok. 24,5 mln dolarów.
Sam „Felicity Ace” był w stanie przewieźć ponad 18 700 ton ładunku.
Zobacz też: Palą się baterie litowo-jonowe na statku na Atlantyku. Oto najświeższe zdjęcia
Na statku palą się baterie
Auta nie dopłyną do swoich klientów w Stanach Zjednoczonych na czas – nie wiadomo też, w jakim stanie przetrwały one pożar i czy w ogóle go przetrwały. Nawet jeśli już uda się ugasić pożar, to problemem będzie ściągnięcie holownika, który będzie w stanie doprowadzić go do portu – a także znalezienie samego portu – bowiem nie każdy port jest dostosowany do przyjmowania statków o takich rozmiarach.
Media donoszą, że do wybuchu pożaru doszło najprawdopodobniej w ładowni statku, ale portugalskie władze nie potwierdzają tej informacji. 22-osobowa załoga została ewakuowana przy pomocy znajdujących się w pobliży statków, a także dzięki pomocy portugalskiej marynarki.
Jeszcze w poniedziałek portugalskie władze mówiły, że palące się baterie litowo-jonowe podtrzymywały ogień. Służby ściągały na środek oceanu potrzebny sprzęt, a wcześniej walczyły z ogniem tylko z zewnątrz. Wejście na pokład statku było zbyt niebezpieczne dla ekip ratunkowych.
Przy gaszeniu pożaru statku wodą, dodatkowym utrudnieniem był fakt, że nie można jej było użyć w zbyt dużych ilościach, bowiem to groziło nadmiernym obciążeniem okrętu. Z kolei woda nie jest też w stanie ugasić płonących akumulatorów.
Palące się statki i bezpieczeństwo frachtu – jest problem z samochodowcami
Eksperci Allianz Global Corporate & Speciality w rozmowie z portalem reinsurance.ws wskazują, że straty powstające w wyniku korzystania z frachtu morskiego w ostatnich latach spadły aż o 50 proc. Jednakże pożary na statkach w czasie ostatniej dekady są jednym z największych problemów armatorów. Okazuje się, że ogień jest trzecią najczęstszą przyczyną ponoszenia strat w transporcie morskim.
Ma to miejsce szczególnie na statkach przewożących samochody. Eksperci podkreślają bowiem, że tego typu statki są pozbawione specjalnych przegród, dzielących przestrzeń ładunkową na sekcje. W takim przypadku mały pożar jednego samochodu bądź akumulatora bardzo szybko rozprzestrzenia się na pozostałą część statku. Dodatkowo brak specjalnych przegród powoduje, że odcięcie tlenu jest w zasadzie niemożliwe, a to przy na takich miejscach, jakimi są statki, mogłoby być kluczowym czynnikiem w opanowywaniu pożaru.